Próbował zatrzeć ślady wypadku po pijanym synu

W sobotę o godzinie 12 oficer dyżurny ełckiej policji otrzymał informację o
zdarzeniu drogowym we wsi Nowaki w gminie Prostki. Tam ratownicy
medyczni w jednym z domów opatrywali dwóch młodych mężczyzn, którzy prawdopodobnie uczestniczyli w kolizji lub wypadku. Po chwili policjant otrzymał kolejny telefon. Rozmówca informował, że ktoś w tej samej okolicy ciągnikiem wyciąga właśnie auto z rowu.

- Oficer dyżurny natychmiast na miejsce wysłał patrol. Policjanci w pobliżu wsi Nowaki natknęli się na złamane drzewo. Ustalili, że w tym miejscu doszło do kolizji. Ale auta już tam nie było - informuje Monika Bekulard, rzeczniczka ełckich policjantów.

Kilka minut później funkcjonariusze odnaleźli uszkodzonego volkswagena golfa na prywatnej posesji. Samochód miał rozbitą przednią szybę.
Okazało się, że auto należało do ojca jednego z uczestników kolizji. Przed przyjazdem policjantów, ratownicy medyczni opatrzyli kierowcę i pasażera. Mieli obrażenia ciała świadczące o tym, że mogli brać udział wypadku. Gdy ratownicy opatrywali poturbowanych mężczyzn, do akcji wkroczył ojciec kierowcy. 56-latek zaczął wyzywać i popychać ratowników. Zdenerwowany Tadeusz S. twierdził, że jego syn i kolega spadli z drzewa - stąd obrażenia. Awanturnik jednemu z ratowników porwał kamizelkę i połamał mu stetoskop.

- Kierowca auta, jego ojciec i pasażer trafili na komendę - dodaje M. Bekulard.
Tadeusz S. senior usłyszał już zarzut znieważenia ratowników. Mężczyzna poniesie też konsekwencje za zniszczony sprzęt i zacieranie śladów przestępstwa.

Kierowcą volkswagena golfa był Tadeusz S. junior. Spowodował kolizję drogową mając 2 promile alkoholu w organizmie. Teraz 25-latkowi grozi kara do 2 lat pozbawienia wolności i utrata prawa jazdy nawet na 10 lat.