Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przed policją uciekał na bosaka

stef
Pomysłowość przestępców nie zna granic. Niektórzy, przed policją, wyskakują z 3 piętra lub uciekają bez butów. Zobacz najbardziej absurdalne przypadki.

Wczoraj ełccy policjanci zatrzymali dwóch mężczyzn poszukiwanych od trzech lat listami gończymi. W ciągu ostatnich dni w ręce funkcjonariuszy wpadło aż 13 takich osób.

Wejść do szafy, wersalki albo schować się za kotarą - tak wielu poszukiwanych listami gończymi chowa się, kiedy do ich drzwi zapukają policjanci. Jednak ich pomysłowość jest dużo większa.

- Funkcjonariusze wiedzieli, że poszukiwany mężczyzna jest w domu. Jednak po sprawdzeniu wszystkich pomieszczeń nie mogli go znaleźć. Na jednym z łóżek leżała niepełnosprawna kobieta. Jak się okazało, mężczyzna schował się w skrzyni tego łóżka - mówi sierż. Monika Bekulard, rzeczniczka ełckich policjantów.

Nie brakuje jednak i bardziej desperackich czynów.
- Jeden z mężczyzn uciekając przed policją wpadł w bagno aż po samą szyję. Jednak niechętnie z niego wyszedł, bo nie chciał iść do więzienia - opowiadają funkcjonariusze z zespołu do spraw poszukiwań i identyfikacji osób ełckiej policji.

Zdarzają się przypadki, kiedy chowają się w sianie, albo wyskakują przez balkon z mieszkania na trzecim piętrze. Trzy lata temu w wesołym miasteczku w Ełku pracował mężczyzna poszukiwany czterema listami gończymi. Na widok policjantów zaczął uciekać, mimo że nie miał butów.

Często wpadają w ręce przy okazji policyjnej interwencji. Tak było w przypadku zatrzymanego wczoraj 30-latka.

- Mężczyzna był skazany prawomocnym wyrokiem za liczne oszustwa i wyłudzenia kredytów. Od 3 lat był poszukiwany listem gończym. Według ustaleń policjantów ukrywał się zagranicą. Wczoraj funkcjonariusze otrzymali zgłoszenie o awanturze domowej. Na miejscu okazało się, że całą sytuację sprowokował właśnie poszukiwany 30-latek, który wrócił z zagranicy - dodaje sierż. Monika Bekulard.

Przed policją do lodówki
Równie absurdalny przypadek zdarzył się półtorej roku temu w Ignatkach koło Białegostoku. Pewien mężczyzna został skazany na dziewięć miesięcy więzienia za jazdę rowerem pod wpływem alkoholu. Nie stawił sie jednak w wyznaczonym terminie.

Drzwi domu otworzyła matka mężczyzny. Powiedziała, że syna nie ma w domu i że wyszedł do siostry. Policjanci nie uwierzyli jednak kobiecie. Zajrzeli do szafy, później do wersalki, a następnie do zamrażarki. Ku ich zdziwieniu w środku siedział półnagi i zziebnięty 38-latek. Był bardzo zaskoczony. Później tłumaczył, że nie stawił się do aresztu, bo chciał spedzić święta Bożego Narodzenia wspólnie z rodziną.

Z kolei jeden z poszukiwanych przez łomżyńskich policjnatów za niezapłacenie grzywny stawiał wraz z rodziną czynny opór dwóm policjantom, którzy chcieli go zatrzymać. Wymachiwał przy tym siekierą. Funkcjonariusz został ranny. Zatrzymanemu groziły za niezapłaconą grzywnę dwa miesiące odsiadki, a tak poszedł do więzienia na dwa lata, zaś jego matka do aresztu na rok.

Myślał, że to kosmici
Inne absurdalne zdarzenie wspominają białostoccy policjanci. Próbowali oni zatrzymać kierowcę który jechał pod prąd, ale ten się nie zatrzymał dalej. O dziwo nie uciekał od policjantów, tylko jechał tempem w okolicach 50-60 kilometrów na godzinę.

Policjanci zawrócili, zrównali się z odjeżdżającym samochodem. Pokazywali kierowcy, żeby się zatrzymał. Ten popatrzył i lekko przyspieszył. Dojechał do skrzyżowania, gdzie z naprzeciwka ruszyły już inne samochody . Tam został zablokowany i musiał sie zatrzymać. Gdy policjanci podeszli, kierowca siedział w samochodzie i pozamykał się od środka.

Policjanci wybili szybę i wyciągnęli go. Po zbadaniu okazało się, że nie był pijany, ani nie znajdował się pod wpływem narkotyków. Nie przewoził też papierosów bez akcyzy, ani żadnego nielegalnego towaru. Samochód nie był kradziony.

Okazało się, że mężczyzna trzy skrzyżowania dalej spowodował kolizję, gdzie uderzył w czyjś samochód i nie zatrzymując sie odjechał. Nie można było tego jednak nazwać ucieczką, bo jechał dość wolnym tempem.

- Gdy policjanci zaczęli z nim rozmawiać, okazało się, że jest to obcokrajowiec ze wschodu, który nagle zaczął mówić policjantom, dlaczego się nie zatrzymał - opowiada Jacek Dobrzyński z Zespołu Prasowego podlaskiej policji. - Jak twierdził, widział takie małe, jeżdżące samochodziki, z malutkimi ludkami, które chciały go zepchnąć z drogi i zatrzymać. Podczas rozmowy okazało się, że wręcz UFO zaatakowało tego pana. Poprosiliśmy o pomoc pogotowie, które się nim zaopiekowało i zawiozło do szpitala psychiatrycznego w Choroszczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna