Dr hab. Jarosław Wołkonowski był inicjatorem powstania filii w Wilnie, jej dziekanem, a następnie prodziekanem. Nie pełnił już żadnej funkcji, gdy został dyscyplinarnie zwolniony 29 października 2019 r. Powód? Wytwarzanie negatywnej atmosfery w pracy, naruszenie zasad współżycia społecznego, skargi dziekan filii na brak dobrej współpracy w czasach, gdy profesor był prodziekanem. Zdaniem pracodawcy, czyli Uniwersytetu w Białymstoku, "czarę goryczy" przelały jednak wypowiedzi dla mediów w dniu inauguracji roku akademickiego 1 października 2019 r. W wywiadach prof. Wołkonowski mówił m.in. o wydawaniu wadliwych dyplomów, krytykował plany budowy nowej siedziby filii (jako niespełniające potrzeb lokalowych i parkingowych), a także politykę uczelni w zakresie współpracy międzynarodowej z uczelniami Federacji Rosyjskiej.
Jarosław Wołkonowski tłumaczył, że nie mógł milczeć o problemach filii. Chciał zmotywować władze uczelni do ich rozwiązania. Uważa, że robił to dla dobra wileńskiej filii i z troski o poziom wykształcenia jej studentów - polskiej mniejszości na Litwie.
Ale zdaniem władz UwB była to krytyka nieuzasadniona, a pracownik rozpowszechniał nieprawdziwe lub do końca nie potwierdzone informacje. Tym samym naruszył dobre imię uczelni i całkowicie utracił zaufanie pracodawcy.
- Ta nadaktywność medialna i wypowiedzi profesora szkodziły wizerunkowi uczelni na Litwie i utrudniały działalność filii, o czym sygnalizowali mi nawet pracownicy filii w Wilnie i ambasady Polski na Litwie - zeznawał w piątek przed sądem pracy rektor UwB, prof. Robert Ciborowski.
Przyznał, że wypowiedzenie wykładowcy umowy w trybie ustawowym nie było możliwe, bowiem 66-letni dziś Jarosław Wołkonowski już wtedy podlegał ochronie przedemerytalnej.
- Według mnie zarzuty wobec powoda usprawiedliwiały zastosowanie wobec niego trybu dyscyplinarnego zwolnienia - podkreślał rektor Ciborowski.
Inne zdania był Sąd Rejonowy w Białymstoku. Wyrokiem wydanym 25 marca przywrócił Jarosława Wołkonowskiego do pracy na uniwersytecie na poprzednie warunki pracy i płacy, o co wnosił.
W uzasadnieniu sędzia Dorota Michalak po kolei omawiała przykłady „nieprawdziwych lub niepełnych informacji”, jakie - zdaniem UwB – zwolniony profesor rozpowszechniał w mediach. Jak zauważa, w 2019 r. faktycznie wydawano absolwentom dyplomy z błędem. Brakowało na nich oznaczenia poziomu VI Polskiej Normy Kwalifikacji, co potwierdza ukończenie studiów pierwszego stopnia i pozwala na odniesienie zdobytego wykształcenia do poziomów Europejskiej Ramy Kwalifikacji. Błąd został naprawiony, ale istniał. Po drugie faktycznie zdarzały się sporadyczne przypadki, że uczelnie litewskie nie honorowały dyplomów wydawanych absolwentom kierunków pierwszego stopnia na wileńskiej filii.
- Miało to związek z tym, że filia wileńska działała w dwóch reżimach prawnych: polskim i litewskim. Informacje podawane przez powoda podczas udzielania wywiadu na pewno nie uwzględniały całego kontekstu, ale zdaniem sądu nie było w tym celowej złej woli pana powoda, żeby świadomie naruszyć dobre imię i wizerunek filii - mówiła sędzia.
Odniosła się również do zarzutu nieuzasadnionej krytyki współpracy z uczelniami Federacji Rosyjskiej. Podkreślała, że krytyczne słowa nie wzięły się znikąd.
- Oparte były na własnych doświadczeniach i opiniach studentów. Powód uczestniczył też w wykładzie, który przeprowadził na wileńskiej filii profesor Uniwersytetu w Kaliningradzie. Po nim sformułował swoje krytyczne słowa, zwracając uwagę na pewne zagrożenie szerzeniem propagandy kremlowskiej i idei zaprzeczających wartościom Unii Europejskiej – skwitowała sędzia Michalak. - Można powiedzieć, że zarzuty pana powoda, boleśnie zweryfikowało życie. Biorąc pod uwagę aktualną sytuację geopolityczną, były uzasadnione.
Dodała, że cytowane w mediach wypowiedzi profesora zachowywały należytą formę, nie były obraźliwe, agresywne, nie naruszył on granicy dopuszczalnej dozwolonej krytyki.
Zdaniem sędzi Doroty Michalak, publiczne wypowiedzi profesora dla mediów, były tylko pretekstem do jego zwolnienia. Rzeczywiste przyczyny pojawiły się wcześniej. Miały związek z oporem pracownika przed przeniesieniem go do Białegostoku i niechęcią przed złożeniem deklaracji poddania się - pod względem badań naukowych - władzy dziekana wydziału ekonomiczno-finansowego. Tyle, że aby zwolnić osobę dyscyplinarnie, przyczyny muszą wystąpić w ciągu miesiąca od rozwiązania umowy. Tymczasem okoliczności, o jakich mówił rektor, miały miejsce w nieustalonym czasie albo wcześniej. Z kolei utrata zaufania może być podstawą zwolnienia, ale nie dyscyplinarnego.
- Zwolnienie dyscyplinarne musi być uzasadnione szczególnymi okolicznościami, które w zakresie winy pracownika polegają albo na jego złej woli, albo na rażącym niedbalstwie - mówiła sędzia Dorota Michalak, dodając, że nic z tego nie można przypisać prof. Wołkonowskiemu.
Wyrok nie jest prawomocny.
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?