Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samorządowcy na zwolnieniach lekarskich. Wójcie, lepiej nie choruj!

Julia Szypulska
Archiwum
Samorządowcy rzadko chodzą na zwolnienia lekarskie, zwłaszcza na te dłuższe, powyżej 30 dni. Boją się o stanowiska. Prawo mówi, że ich kompetencje może przejąć na czas choroby komisarz. Wskazuje go wojewoda, a zatwierdza premier.

Wójt gminy Łomża przychodził do pracy ze skręconą kostką. A burmistrz Wysokiego Mazowieckiego wrócił do urzędu prosto ze szpitala. Samorządowcy nie chcą brać dłuższych zwolnień lekarskich, nawet gdy to konieczne. Jest groźba, że na ich miejsce przyjdzie komisarz.

Tak się może zdarzyć, jeśli wójt czy burmistrz przebywa na zwolnieniu dłużej niż 30 dni. Przepisy mówią, że premier na wniosek wojewody może wówczas wysłać do gminy komisarza. Dotyczy to tych samorządów, gdzie etatowego zastępcy nie ma, a obowiązki nieobecnego włodarza pełni zwykle któryś z urzędników, np. sekretarz. Prawa do wydawania decyzji on jednak nie ma. Stąd rozwiązanie w teorii wydaje się dobre, bo przecież długa nieobecność wójta może grozić paraliżem decyzyjnym. W praktyce jednak prowadzi do nieraz absurdalnych sytuacji.

Taka przydarzyła się na przykład wójtowi gminy Łomża. Piotr Kłys skręcił kostkę. Sytuacja była na tyle poważna, że powinien był leżeć przez sześć tygodni. Ale po trzech dniach wrócił do pracy.

- Najważniejszym powodem był nawał zadań do wykonania - mówi Piotr Kłys. - Drugi aspekt jest taki, że nie mam zastępcy, a nie wszystkie sprawy mogą być scedowane na pracownika. W pewnych sytuacjach podpis może złożyć tylko wójt.

Przyznaje, że wspomniane przepisy są pewnym ograniczeniem. Sprawiają, że człowiek staje się niezastąpiony.

Swego czasu nie w pełni sił wrócił do pracy także Jarosław Siekierko, burmistrz Wysokiego Mazowieckiego. Miał bardzo silny atak rwy kulszowej i trafił do szpitala. Na zwolnieniu był ok. 30 dni. - Musiałem wrócić, choć ledwie chodziłem - wspomina. - Zrobiłem to właśnie z uwagi na te przepisy.

Nie kryje, że bał się, że mogłoby dojść do sytuacji, kiedy w gminie pojawiłby się komisarz.

- Wtedy to byłby kabaret, człowiek wraca do pracy i jest dwóch rządzących. A ten drugi nie wiadomo kiedy zostanie odwołany - mówi burmistrz Siekierko.

Przepisy nie są zbyt łaskawe dla samorządowców.

- Choroba nie wybiera, jest niezależna od człowieka - mówi Witold Łapiński, wójt gminy Poświętne. - Odpukać, nigdy nie byłem na tak długim zwolnieniu.

Długa choroba włodarza może być też narzędziem walki politycznej. Zwłaszcza, jeśli reprezentuje on inną opcję niż wojewoda, który wskazuje kandydata na komisarza.

- Te przepisy to dobry sposób żeby „wyciąć” niewygodnego wójta czy burmistrza - zauważa Jarosław Siekierko. - Można to zrobić w świetle prawa.

Żaden samorządowiec do takiej sytuacji nie chce dopuścić.

- W województwie podlaskim w ostatnich latach nie zdarzyły się przypadki powołania osoby, która przejęła zadania i kompetencje wójta na czas choroby - informuje Anna Idźkowska, rzeczniczka wojewody podlaskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna