Sklepy w centrum bankrutują. Nie są w stanie zarobić na opłaty.

Trzeba wiele odwagi, żeby otworzyć własny interes w centrum miasta. Barierą dla wielu młodych, przedsiębiorczych i ambitnych ełczan są koszty wynajęcia lokalu. Sięgają one kilku, a nawet kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie.

Takim stawkom nie podołała nawet Telepizza. Pierwszą pizzę mogliśmy w niej zjeść na początku października. Kilka dni temu, po pięciu miesiącach działalności, lokal został zamknięty.

Tylko banki i apteki

Za nieduży lokal w piwnicy przy ulicy Gdańskiej miesięcznie trzeba zapłacić 700 złotych. Za nieco większy, także w piwnicy, ale przy ul. Jana Pawła II - tysiąc.
- Do tego trzeba doliczyć czynsz i opłaty za prąd, wodę i ogrzewanie. Ażeby wyjść na "zero", musimy zarobić jeszcze kilkaset złotych na składkę do ZUS-u. Trzeba się nieźle nagimnastykować, aby cokolwiek zarobić - mówi pani Ania, która prowadzi sklep z używaną odzieżą na os. Jeziorna.

Kilkakrotnie większe opłaty mają najemcy w centrum miasta. Za lokal w ładnej kamienicy przy ulicy Armii Krajowej trzeba miesięcznie zapłacić aż 15 tys. zł. Nic dziwnego, że na takie opłaty stać tylko banki, apteki i duże sklepy.

- Wystarczy się przejść Armii Krajowej od dworca do kościoła. Po drodze nie ma żadnego sklepu spożywczego, w którym można byłoby kupić chleb czy coś do picia. Bo nikt nie jest w stanie płacić takich czynszów - mówi Henryk Sinocha, właściciel kwiaciarni.

Świecą pustkami

Przez tak duże stawki wolnych lokali w centrum Ełku nie brakuje. A wkrótce przybędą kolejne, między innymi przy ulicy Orzeszkowej, Słowackiego czy Nadjeziornej.

Jednak jeśli opłaty za ich wynajem będą ciągle tak wysokie, to miesiącami mogą stać puste.
- Chciałam otworzyć sklep zoologiczny. Ale obawiałam się, że nie zarobię kilku tysięcy na sam czynsz. Dlatego zrezygnowałam na razie ze swoich marzeń - mówi Magda Trzeciakowska.