Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmieszne teksty nauczycieli i wspomnienia z ogólniaka

sxc.hu
sxc.hu
Prezentujemy kolejne śmieszne sytuacje przytaczane przez internautów wspominających czasy szkoły średniej. Tym razem wspominają absolwenci III Liceum Ogólnokształcącego im. K. K. Baczyńskiego w Białymstoku.

Jeden z nich wspomina
Czerwiec'81, gorąco, część chłopaków w krótkich spodenkach. Podchodzi do nas przed lekcją pewna nauczycielka i mówi:
-Możecie iść do domu.
My na to:
- Hurra, nie ma lekcji.
Na to Pani Prof.:
- Dla was nie ma, macie założyć długie spodnie.

Nie trzeba było nam tego powtarzać dwa razy - wszyscy w nogi i do parku. Na godzinie wychowawczej była próba "umoralniania". Wychowawczyni wystartowała z argumentem:
- Kto przychodzi do pracy w krótkich spodniach, a szkoła dla was to jak praca?
Na co wstałem i powiedziałem:
- Ratownik na basenie.
Salwa śmiechu i koniec umoralniania.

Kolejną sytuacje przytacza inny internauta:

Mieliśmy w klasie pirotechnika-amatora. Konstruował tzw. bomby. Była to mieszanina nadmaganianu potasu i opiłków żelaza zawinięta w kartkę papieru. Do tego wsadzony był lont. Jego długość była uzależniona od potrzebnej zwłoki. Zazwyczaj były one odpalane na boisku szkolnym celem zrobienia kawału innym kolegom. Czasami były wykorzystywane do przerwania jakiejś ważnej lekcji np. z klasówką. Proceder przerwał wypadek przy odpalaniu jednej z bomb, po którym dzielny pirotechnik wylądował u okulisty celem usunięcia opiłków żelaza z gałki ocznej. Nie miało to dla niego żadnych poważnych następstw zdrowotnych, zrezygnował jednak z dalszej produkcji bomb.

Następna, przytoczona prosto z obozu:

Obóz leśny - rok 1968,
10 chłopa wychodzi na przecinkę po dokonaniu "czyszczenia wczesnego" kilku hektarów lasu. Na przecince termos z kawą i dyr. Senetelski. Dyrektor mówi: chłopaki, zawadziłem zegarkiem i zgubiłem szkiełko i wskazówki, daję 100-wę temu który je znajdzie (ta ostatnia część wypowiedzi wypowiedziana jest trochę z przymrużeniem oka).
A którędy pan chodził panie dyrektorze? Po uzyskaniu wyjaśnień "sfora" rusza do lasu i po ok. 1/2 godzinie wszystkie 3 wskazówki i szkiełko lądują w dłoni Dyrektora.
Na następny dzień podobna sytuacja - jedyna różnica to taka, że nie udało się odszukać wskazówki sekundowej.
Dzień trzeci - dyrektor Senetelski nie bierze zegarka do lasu.

Przed lekcją niemieckiego chłopcy wyjęli drzwi z zawiasów i schowali je do sąsiadującej z ową klasą ubikacji (chyba na 1 piętrze). Pani Zeżniewska wchodziła do klasy z dziennikiem pod pachą i nie oglądając się chciała zamknąć drzwi, a ich nie było! Nie pamiętam jak się to skończyło, ale chyba wkurzyliśmy ją tym wybrykiem.

Pomysły absolwentów III liceum bywały niezwykle pomysłowe:

Spóźnialiśmy się notorycznie na angielski, prowadzony przez p. Redlińską-Radziszewska, która miała zastępstwo za chorą p. Kwaczyńską.
Staliśmy większą grupa pod drzwiami klasy na parterze. Co dwie minuty jedno z nas wchodziło do sali, przepraszało za spóźnienie, siadało na miejscu. I tak w kółko. Niewybredne to było ,ale wtedy mieliśmy ubaw po pachy. Z resztą, takie dokuczliwe "kawały" robiliśmy raczej tym nauczycielom, którzy nie zaskarbili naszej sympatii.

Pewnego razu pewna Pani profesor, powiedziała po jakimś wybryku kolegi: chcę widzieć twoich rodziców! Na co mój kolega wyjął zdjęcie ze swoimi rodzicami i powiedział grzecznie:
- Proszę bardzo.

Lekcja fizyki u pani prof Lewandowskiej:
Odpowiada z ławki nasz kolega z klasy. Sfrustrowany troszkę poprzednimi pytaniami, na pytanie pani prof:
- Jaka jest średnica elektronu? - odpowiedział:
- Nie wiem, nie mierzyłem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna