Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sołtys kłusował, pobił strażnika, a potem schował się... w rzece.

Kazimierz Radzajewski
Marcin Kalinowski jest doświadczonym strażnikiem rybackim. Ale i on miał problemy z ujęciem dwóch kłusowników. – Broni palnej nie wyciągam, bo to wielkie ryzyko. Z reguły wystarcza perswazja, a jak nie – to gaz łzawiący. Z tą parą wściekłych kłusowników nie miałem szans. Uratował mnie radiotelefon – mówi.
Marcin Kalinowski jest doświadczonym strażnikiem rybackim. Ale i on miał problemy z ujęciem dwóch kłusowników. – Broni palnej nie wyciągam, bo to wielkie ryzyko. Z reguły wystarcza perswazja, a jak nie – to gaz łzawiący. Z tą parą wściekłych kłusowników nie miałem szans. Uratował mnie radiotelefon – mówi.
Usłyszałem: Bierzemy go! Okładali mnie pięściami i zastanawiali się w ferworze walki, czy nie potraktować mnie piką do wyrąbywania lodu - opowiada poszkodowany strażnik.

Powalili mnie w śnieg i grozili, że przebiją piką do wykuwania dziur w lodzie. Uratował mnie radiotelefon. Pomoc przyszła natychmiast - opowiada o swoich przejściach z kłusownikami Marcin Kalinowski, strażnik rybacki z Ełku.

Bitwa w szuwarach

Strażnik z posterunku w Ełku zauważył w okolicach jez. Kociołek mężczyzn, którzy na widok munduru zaczęli uciekać.

Marcin Kalinowski podejrzewał, że ma do czynienia z kłusownikami. Gdy zatrzymał jednego, na pomoc koledze ruszył drugi.

- Usłyszałem: Bierzemy go! Okładali mnie pięściami i zastanawiali się w ferworze walki, czy nie potraktować mnie piką do wyrąbywania lodu - opowiada zdarzenia z połowy stycznia Marcin Kalinowski.

Udało mu się jednak zaalarmować kolegów przez radiotelefon. Agresywni mężczyźni widząc, co się święci, podjęli drugą próbę ucieczki. Kalinowski ich dopędził. Już zamierzał użyć miotacza gazu łzawiącego.

To jednak jeszcze bardziej rozzłościło kłusowników. Jeden wyciągnął nóż i szykował się do ostatecznej rozprawy ze strażnikiem. Ale po chwili obaj zniknęli w szuwarach. Na pomoc Kalinowskiemu przyszli inni strażnicy i policjanci z Pisza. Ślady na śniegu urwały się na rzece Białoławka. Ściągnięto wiec żandarmerię wojskową, strażaków i WOPR-owców.

Ukrył się w lodowatej wodzie

- Nie było śladów. Zachodziła obawa, że uciekinierom groziło niebezpieczeństwo w nurtach rzeki - mówi Iwona Kowalczyk, rzecznik prasowy piskiej komendy policji.
W trakcie obławy znaleziono jednego mężczyznę.

Ukrył się w lodowatej wodzie. Siedział w niej po samą szyję. Wyznał, kim jest wspólnik. Zatrzymano go już w domu, we wsi Kociołek Szlachecki. Dotarł tam, brodząc w rzece. Sprawcami napaści na strażnika rybackiego okazali się bracia Leszek i Janusz U.

Sołtys: Strażnik kłamie

Mężczyźni zostali oddani do dyspozycji prokuratora.
- Mają już przedstawione zarzuty: za kłusownictwo i przemoc wobec funkcjonariusza. Do czasu rozprawy sądowej muszą dwa razy w tygodniu stawiać się na policję. Zapłacili po 2 tys. zł poręczenia majątkowego - informuje Piotr Podgórski, asesor z Prokuratury Rejonowej w Piszu.

Janusz U. jest sołtysem w Kociołku Szlacheckim.
- Czekam na wyrok, choć opowieści strażnika to kłamstwo. Nie było żadnego napadu - powiedział nam Janusz U.

W tym roku strażnicy rybaccy z Warmii i Mazur wszczęli już ok. 100 spraw karnych przeciwko kłusownikom. W ub.r. było ich 472, a 119 sprawców stanęło przed sądem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna