Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wolę zamarznąć!

Urszula Ludwiczak [email protected]
Niewielki nieogrzewany namiot to od wielu miesięcy "mieszkanie” Ireny i Marka (na zdjęciu) Januszyków z Hajnówki
Niewielki nieogrzewany namiot to od wielu miesięcy "mieszkanie” Ireny i Marka (na zdjęciu) Januszyków z Hajnówki
Ulica Armii Krajowej w Hajnówce, kilka bloków. Pod jednym z nich od wielu miesięcy koczują w okrytym folią namiocie matka z synem. Przetrwali tu wiosnę, lato i jesień, teraz poddają się najcięższej próbie - wyjątkowo srogiej zimie. Chociaż mróz nocą przekracza 30 stopni, Januszykowie nie chcą opuścić namiotu. - Siła wyższa nad nami czuwa - mówi pani Irena.

I upał, i mróz

Matka z synem mieszkają w namiocie od kwietnia ubiegłego roku. Trafili tu po eksmisji najpierw z mieszkania, a potem z... klatki schodowej, na której przesiadywali kilka miesięcy. Wolą namiot niż któryś z proponowanych im lokali socjalnych.

- Przeżyłam tu upały, przeżyję i mróz - mówi Irena Januszyk.
A ostatnie noce, gdy temperatura sięgała poniżej minus 30 st. C, to prawdziwe zagrożenie dla zdrowia i życia Januszyków. Namiot nie jest w żaden sposób ogrzewany, jedynie przykryty folią i opasany sznurkiem. Januszykowie nikogo do środka nie wpuszczają.

- Jak tu wytrzymujemy? Toż w samej bluzce nie siedzę - mówi pani Irena. - Ogrzewamy się ciepłą wodą w baniakach. Taka gorąca naprawdę długo trzyma.

Marek Januszyk dodaje, że nawet gdy chodzi gdzieś się dogrzać, nigdy nie spędza w ciepłym pomieszczeniu dużo czasu. - Bo organizm by się za bardzo przyzwyczaił i ciężko by było potem na tym mrozie przetrwać - mówi.

Od wielu miesięcy myją się u znajomych lub w publicznych toaletach. Poza kawą i herbatą nie jadają też żadnych ciepłych posiłków.

Gorącą wodę do ogrzewania Januszykom zapewnia jedna z dawnych sąsiadek. Ostatnia, która jeszcze pomaga Januszykom, bo inni mają już dosyć koczowników.

- Codziennie daję im gorącą wodę w termosie i dwóch plastikowych baniakach - mówi pani Barbara. - Pan Marek wpada czasem ogrzać się, napić kawy czy herbaty. Dlaczego im pomagam? To taki ludzki odruch, nie zostawię ich przecież, żeby zamarzli. Gdy przechodzę obok ich namiotu, to zawsze zapytam, jak się mają. A w to, o co walczą, się nie wtrącam. W pewnym sensie pewnie mają rację.

Nad Januszykami czuwa też hajnowska policja. Codziennie kilka razy podjeżdża tu patrol i funkcjonariusze sprawdzają, czy Januszykowie jeszcze żyją. - Więcej nie możemy zrobić, bo ci państwo odmawiają jakiejkolwiek pomocy - mówi Tomasz Snarski, oficer prasowy hajnowskiej policji. -

Proponowaliśmy im kawę, herbatę, miejsca w noclegowni. Nie chcieli. Przywieźliśmy lekarza, żeby sprawdził ich stan zdrowia, ale odmówili tej pomocy. Na siłę nic nie możemy zrobić.

- Staramy się rozwiązać tę sprawę jak najszybciej - mówi zastępca burmistrza Hajnówki Bazyl Stepaniuk. - Zdajemy sobie sprawę, że jest mróz i czas ma tu znaczenie.

Eksmisja za długi

W lutym ub. roku, komornik - zgodnie z wyrokiem sądu - eksmitował rodzinę z zajmowanego dotąd mieszkania za zaległości czynszowe (z odsetkami to ok. 70 tys. zł). Dług narastał przez wiele lat. - Sądy wszelkiej instancji przyznały nam racje i wydały wyroki eksmisyjne - mówił Mirosław Mordań, prezes spółdzielni. - Nie można było postąpić inaczej, w naszej spółdzielni jest wielu biednych ludzi, którzy jednak solidnie płacą czynsze.

Po eksmisji, 17 lutego ub. roku, Januszykowie mieli przeprowadzić się do przyznanego im przez miasto lokalu socjalnego przy ul. Dalekiej. Tam przewieziono ich rzeczy. Jednak oni sami odmówili przeprowadzki. Ich zdaniem, ów lokal był barakiem, w którym nie dałoby się normalnie żyć. Marek Januszyk był wtedy po wypadku i miał złamane pięty w obu nogach. Dlatego zamiast na Dalekiej, Januszykowie postanowili zamieszkać na klatce schodowej "swojego" bloku. Jednak gdy 7 kwietnia ub. roku i stamtąd ich wyeksmitowano, rozbili pod blokiem namiot. I mieszkają w nim do dziś. A SM założyła im kolejną sprawę - o eksmisję z terenu spółdzielni. - Jest już prawomocny wyrok, nakazujący opuszczenie naszego terenu i zakaz przebywania na nim - mówi Mirosław Mordań.

Spółdzielnia sądzi się też z Ireną Januszyk w sprawie majątku, który przepisała na siostrę. Gdyby unieważniono akt notarialny, pieniądze ze sprzedaży tego majątku pokryłyby długi Januszyków. Zdaniem władz spółdzielni, rodzina ma też nieuregulowaną sprawę kredytu, jaki obciążał zajmowane przez nich mieszkanie - to ponad 114 tys. zł.

- Spółdzielnia nas oszukała - twierdzą Januszykowie. Na dowód pokazują pisma z banku, który poświadcza, że rodzina nie ma u nich żadnego zadłużenia z tytułu kredytu.

Irena Januszyk przyznaje, że nie zawsze regulowała czynsz w całości. Uważa jednak, że nie ma wobec spółdzielni żadnych zobowiązań, bo mieszkanie na Armii Krajowej dostała w zamian za inne, przy ul. Reja, które miało wady techniczne.

- A tamto mieszkanie opuściłam niezadłużone i ze spłaconym kredytem. Teraz spółdzielnia powinna oddać mi mój wkład budowlany! - mówi.

Przez ostatnie miesiące Januszykowie napisali setki pism do wszelkich możliwych instytucji: sądów, spółdzielni, burmistrza, a także posłów, rzecznika praw obywatelskich czy Prezydenta RP. Wierzą, że ktoś im w końcu pomoże i osiągną swój cel.

Pięć ofert

Tymczasem władze Hajnówki, którym sąd nakazał zapewnić Januszykom lokal, od kilku miesięcy składają rodzinie kolejne propozycje. Żadna nie została przyjęta. W czterech pierwszych Januszykom nie podobały się warunki. A to brak kanalizacji, bieżącej wody czy ogrzewania centralnego, duża odległość od centrum miasta. Domagali się mieszkania w bloku, o takim standardzie, jak to, które opuścili.

We wtorek Januszykowie dostali piątą propozycję. Tym razem to lokal komunalny, czyli o nieco wyższym standardzie niż socjalny. 29,08 mkw., pokój, kuchnia i łazienka, wyposażone w instalację wodno-kanalizacyjną, ogrzewanie piecowe. Do tego jest to mieszkanie w bloku, czyli takie, jakiego Januszykowie domagali się od początku. W środę do Urzędu Miasta trafiło pismo pani Ireny, w którym stwierdza: "po przeżyciu psychicznego szoku spowodowanego okolicznościami sprawy(...) informuję serdecznie, że w obecnej chwili nie stać mnie na opłaty czynszu i utrzymanie lokalu. Nie wytrzymam już dłużej presji braku pieniędzy na nowe opłaty za lokal już od lutego 2010 i kolejne ponaglenia, pozwy do sądu i ponowne wyrzucanie mojej rodziny na polecenie władzy przemocą z mieszkania." Irena Januszyk poprosiła jednocześnie sąd o zawieszenie egzekucji komorniczej z jej emerytury - teraz co miesiąc na rzecz długów zabierane jest 400 zł. Gdyby sąd się zgodził, mogłaby opłacać mieszkanie. - W przeciwnym razie wolę zamarznąć! - twierdzi.

- Państwo Januszyk mają czas do 3 lutego, aby podpisać umowę najmu - mówi Bazyl Stepaniuk. - Do tego czasu oferta nasza będzie aktualna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna