Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zgwałcił go kolega. Kamil ma tylko 9 lat!

Tomasz Kubaszewski, hel [email protected]
10-letni dzisiaj chłopiec boi się wychodzić z domu. – Chcę, żeby to się skończyło – mówi. – Ja nikomu niczego złego nie zrobiłem.
10-letni dzisiaj chłopiec boi się wychodzić z domu. – Chcę, żeby to się skończyło – mówi. – Ja nikomu niczego złego nie zrobiłem.
Za przestępstwo seksualne nie poniósł praktycznie żadnej kary. Czy sąd broni zbrodniarza?

Gazeta Współczesna - wspolczesna.pl na Facebooku - wybierz "Lubię to". Będziesz na bieżąco

Chłopiec boi się wyjść przed dom, bo czeka tam na niego młodzieniec, który go zgwałcił. Odgraża się, że z małym zrobi jeszcze porządek.

- Zostaliśmy zostawieni na pastwę losu - denerwuje się Katarzyna M., matka chłopca. - Nikt nam nie pomaga, prawo, jak się okazuje, jest po stronie nie ofiary, lecz sprawcy.

Kuriozalne postanowienie sądu
Był październik ubiegłego roku, gdy 9-letni chłopiec z jednego z augustowskich osiedli powiedział matce, że został zgwałcony przez Kamila - starszego kolegę mieszkającego w tej samej klatce schodowej. Miał siłą zaciągnąć 9-latka do piwnicy i bić po głowie. Potem miało dojść do gwałtu.
Następnego dnia Katarzyna M. zawiozła syna do psychologa.

- Pani psycholog stwierdziła, że dziecko mówi prawdę i zatelefonowała po policję - opowiada matka. - Dopiero po mniej więcej trzech tygodniach syn został przesłuchany w augustowskim sądzie rodzinnym i dla nieletnich.

Postanowienie w tej sprawie sędzia wydał na początku tego roku. Rozprawa odbywała się z wyłączeniem jawności. Aż do tego stopnia, że sędzia wyprosił z sali nawet Katarzynę M. Uznał, że w tym postępowaniu... nie jest stroną.

Kiedy matka usłyszała postanowienie, długo nie mogła uwierzyć. Bo sąd uznał, że nie doszło do gwałtu, lecz tzw. innych czynności seksualnych i nie wymierzył 14-letniemu Kamilowi praktycznie żadnej kary. Orzekł bowiem wzmożony nadzór rodzicielski i opiekę psychologiczną. Marcin Walczuk, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Suwałkach przyznaje, że to jedne z najmniej dotkliwych sankcji przewidzianych w przepisach. Ale dodaje, iż sędzia miał swoje argumenty. Na korzyść Kamila przemawiał jego młody wiek, brak sygnałów o demoralizacji, w tym - by wcześniej wchodził w kolizje z prawem.

Zdruzgotana matka poszła w tej sprawie do prokuratury. Domagała się, by ta złożyła apelację. Tak się wkrótce stało. Prokurator zarzucił augustowskiemu sądowi, że źle zgromadził i ocenił dowody, w tym to, iż doszło do gwałtu, a nie tzw. innych czynności, nie przesłuchał świadków. Sąd Okręgowy w Suwałkach stanowisko prokuratora podzielił. Zauważył m.in., że niezbędne jest w tym przypadku wykonanie dodatkowych badań, które mogłyby odpowiedzieć na pytania dotyczące choćby skłonności seksualnych Kamila.

Sąd II instancji uchylił postanowienie, które zapadło w Augustowie i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. Zanim to nastąpi, ma dojść do badania Kamila w Rodzinnym Ośrodku Diagnostyczno-Konsultacyjnym. A tam jest kolejka.

Kamil może tu trafić najwcześniej w październiku. Choć i to nie jest do końca pewne.

Policja przejeżdżała i nic
Katarzyna M. nie może nadziwić się temu, co w sprawie tak poważnego przestępstwa działo się i dzieje dalej.

- Przecież syna nie poddano nawet specjalistycznym badaniom lekarskim, które pewnie jednoznacznie wykazałyby, że doszło do gwałtu - mówi.

Nikt też niczego nie zrobił, by sprawcę odizolować od ofiary.

- A powodów było mnóstwo - opowiada matka. - Raz wyzwał syna od "frajerów. Innym razem groził. Jeszcze innym - zastałam go pod drzwiami naszego mieszkania, kiedy wróciłam do domu. W środku był syn. Telefonowałam na policję, przyjeżdżali funkcjonariusze, rozmawiali z tamtą rodziną. Nic to nie dało. Tak samo, jak moje parokrotne rozmowy z dzielnicowym.

Na tej podstawie policja mogła złożyć do sądu dla nieletnich wniosek o czasowe umieszczenie Kamila w ośrodku opiekuńczo-wychowawczym. Ale tego nie uczyniła. Powód? Robert Charko z augustowskiej policji twierdzi, że nie było formalnego zgłoszenia. Za takowe policjanci telefonów od matki najwyraźniej nie uznali. Formalnie przyjęli zgłoszenie dopiero wczoraj, gdy kobieta poszła na komendę osobiście i opowiedziała o kolejnym przypadku groźenia jej synowi.

- Skąd osoba taka, jak ja, czyli nie znająca prawa ma wiedzieć, jak się w takich sytuacjach postępuje? - pyta zdenerwowana kobieta. - Wydaje mi się, że policja czy sąd są od tego, żeby mojemu dziecku, które i tak już tyle przeszło, nic więcej się nie stało. A jak dojdzie do kolejnego nieszczęścia, kto weźmie za to odpowiedzialność?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna