Projekt ogólno-unijnej ordynacji do wyborów do PE jest obecnie konsultowany z państwami członkowskimi UE.
Założenia projektu obejmują m.in. obniżenie wieku czynnego prawa wyborczego do 16. roku życia, wprowadzenie sztywnej daty wyborów na 9 maja, czyli Dzień Europy, stworzenie międzynarodowych list, a także ponadnarodowego Europejskiego Organu Wyborczego, nadzorującego głosowanie.
O co toczy się gra?
Politolog wskazuje, iż dyskusja na ten temat, a szerzej o roli Parlamentu Europejskiego, jest elementem walki o dominację pomiędzy Unią Europejską - na czele z triadą Francja-Niemcy-Włochy - a Stanami Zjednoczonymi.
– Najważniejsze byłoby to, czy Parlament Europejski uzyska większy wpływ na procesy decyzyjne w Europie w porównaniu do tego, co jest w tej chwili. O to ostatecznie toczy się gra, bo jak rozumiem założeniem jest zwiększenie roli PE i w konsekwencji pogłębienie integracji europejskiej. To jedna z tych rzeczy, o które toczy się dzisiejsza wojna, gdzie Rosja i Ukraina są tylko instrumentami rozgrywki, które prowadzą Berlin, Paryż i Rzym po jednej stronie, a Waszyngton po drugiej – mówi prof. Rafał Chwedoruk.
Zdaniem przeciwników projektu, dalsze pogłębianie integracji byłoby krokiem w stronę federalizacji UE.
– To kolejny element w konsekwentnej strategii stworzenia państwa europejskiego – uważa europoseł Solidarnej Polski Patryk Jaki, cytowany przez „Dziennik Gazetę Prawną”, który w środę opisał projekt zmian w głosowaniu.
– Polityka prezydenta Joe Bidena służy temu, by utrzymywać Europę przy sobie, także poprzez NATO. Sojusz staje się paktem coraz bardziej politycznym, a Biden próbuje nadać temu wymiar aksjologiczny. Po drugiej stronie jest dążenie do pogłębionej integracji europejskiej, których motorem będą główne państwa Europy Zachodniej, swego rodzaju „ojcowie-założyciele” UE – dodał prof. Chwedoruk.
Jego zdaniem, nawet jeśli państwa UE znajdą w tej sprawie konsensus, to cały proces potrwa bardzo długo.
– Droga do realnego wprowadzenia czegoś takiego, razem z efektami, byłaby dosyć długa, dlatego, że nawet w obrębie tych samych grup transnarodowych jak EPP (European People’s Party – Europejska Partia Ludowa – red.) czy PES (Partia Europejskich Socjalistów – red.), uzgodnienie programu jest bardzo trudne – skomentował.
Cytowany przez „DGP” europoseł PO Andrzej Halicki jest sceptyczny wobec projektu zmian.
– Nie podjęli tego Francuzi w ramach swojej prezydencji i mało prawdopodobne, żeby zrobili to Czesi. My nie jesteśmy zwolennikami np. ogólnounijnych list wyborczych, bo ich skutki mogą być odwrotne od zamierzonych – mówił.
Dużo cieplej na zmiany w ordynacji patrzą politycy lewicy.
– To jest ciekawe rozwiązanie dla nas, proeuropejskich federalistów. Wynika ono także z wniosków po Konferencji w sprawie przyszłości Europy, w której obywatele i organizacje pozarządowe zabrały głos. Polska delegacja w PE była raczej wstrzemięźliwa w tej sprawie, a szkoda – mówił dziennikowi Łukasz Kohut z Nowej Lewicy.
Wpływ na politykę w Polsce
Według politologa z UW, w wymiarze makrospołecznym, wprowadzenie takich zmian w Polsce nie miałoby większego znaczenia.
– Mimo gwałtownego wzrostu frekwencji w ostatnich latach, wybory do Parlamentu Europejskiego pozostają na szarym końcu. Demokracja w wydaniu europejskim nie była u nas przedmiotem debaty jak w innych krajach UE, gdzie dyskutowano o deficycie demokracji, instytucji unijnych, o słabej roli PE, który nie pełni takich ról jak parlamenty krajowe – mówił polskatimes.pl.
Zdaniem eksperta, proponowana ordynacja mogłaby za to wpłynąć na system partyjny w naszym kraju.
– Byłoby to z pewnością korzystne dla tych formacji, które mają solidnych partnerów w Europie, więc z dzisiejszej perspektywy miałoby to pozytywne znaczenie dla Platformy Obywatelskiej oraz Lewicy i może ruchu Szymona Hołowni, gdyby utrwalił on swoje istnienie i faktycznie związał się z liberałami – uważa politolog.
Jak dodał, nowe regulacje nie byłyby korzystne dla rządzącego Prawa i Sprawiedliwości oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego.
– PiS nie ma do dziś stabilnych partnerów w Europie. Jednym stabilnym sojusznikiem, który dla części polskich wyborców byłby atrakcyjnym punktem odniesienia jest Viktor Orban, ale PiS go powoli traci – mówił prof. Chwedoruk.
Obniżenie wieku czynnego prawa wyborczego?
Jednym z elementów proponowanych zmian byłoby dopuszczenie do głosowania w wyborach do PE osób, które ukończyły 16. rok życia.
– W krajach zachodnich takie pomysły premiowałyby lewicę, partie liberalne lub zielonych, jeśli chodzi o wielkomiejski elektorat. U nas w naturalny sposób będzie to niekorzystne dla PiS. Pomimo, że w ubiegłej dekadzie partia ta wywalczyła sobie 20-25 proc. poparcia u młodych wyborców, sama wysadziła to w powietrze kwestią aborcji – uważa politolog.
Prof. Chwedoruk przypomniał, że w ostatnich wyborach młodzież ponad średnią głosowała na Lewicę oraz Konfederację, również PO powiększyła swój stan posiadania wśród młodych wyborców. Z drugiej strony, ekspert nie przewiduje, by mogło to mieć duży wpływ na głosowanie.
– Mimo wzrostów w ostatnich wyborach, generalnie partycypacja młodych jest niska, niższa niż innych grup – podkreślił.
Wybory do Parlamentu Europejskiego na stałe 9 maja?
Innym pomysłem zmiany w wyborach do PE jest ustalenie sztywnej daty wyborów na 9 maja, czyli Dzień Europy.
– Myślę, że wybory w środku tygodnia, nawet dwudniowe, fatalnie by wpłynęły na frekwencję, ponieważ pracujemy dużo, szczególnie Polacy na tle innych narodów Europy, żyjemy w różnych cyklach dnia, to nie te czasy, gdy w zakładach pracy i szkołach kończono pracę w tym samym czasie i tłumy wylewały się na ulice. Dziś każdy pracuje w innym rytmie, w innych godzinach – przekonywał prof. Chwedoruk.
Jego zdaniem taka zmiana wiązałaby się z wprowadzeniem głosowania internetowego, co rodziłoby kolejne komplikacje.
– To z kolei byłoby obarczone, zwłaszcza w państwach naszej części kontynentu, dużym ryzykiem oraz nieufnością względem wyników i powszechnymi oskarżeniami o manipulacje, szczególnie gdy mówimy o głosowaniu transnarodowym – mówił politolog.