Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artur K.: Tak, zabiłem księdza

Urszula Krutul
Artur K. zasiadł wczoraj na ławie oskarżonych. Nie chciał zeznawać, odmówił też odpowiadania na zadawane pytania.
Artur K. zasiadł wczoraj na ławie oskarżonych. Nie chciał zeznawać, odmówił też odpowiadania na zadawane pytania.
Białystok: Zabiłem go, bo pomyślałem, że tak będzie najlepiej

- stwierdził w odczytanych wczoraj w sądzie zeznaniach oskarżony Artur K. Wczoraj też przyznał się do zabójstwa ks. Tadeusza Krakówki z Miłkowic Maciek, ale ani zeznawać, ani odpowiadać na pytania nie chciał. Grozi mu dożywocie.

- Chcemy dla niego jak najsurowszej kary. Kary śmierci! Chociaż i tak nic nam brata nie zwróci, a tatusiowi syna - powiedziała w przerwie rozprawy Ewa Czarkowska, siostra zamordowanego ks. Tadeusza Krakówki. - Codziennie budzimy się i widzimy, że Tadeusza już nie ma. Ciężko nam z tym żyć.
Na ławie oskarżonych oprócz Artura K. zasiadło pięć innych osób. Wszyscy są oskarżeni o pomoc w zacieraniu śladów zabójstwa, niepowiadomienie policji i paserstwo.

Przypomnijmy. Pierwszego marca br. Artur K. razem z kolegą poszedł na plebanię we wsi Miłkowice Maćki. Do tej pory nie wiadomo, dlaczego ksiądz wpuścił ich do środka. Może dlatego że znał Artura K., bo ten był kiedyś ministrantem. Mężczyźni zaczęli rozmawiać. W pewnej chwili Artur K. wyciągnął zaostrzony śrubokręt.

Strasząc nim księdza, kazał mu się położyć na podłodze i zażądał pieniędzy. Z portfela kapłana, który leżał w szufladzie biurka, wyjął 1000 zł. Wtedy kolega Artura K. uciekł z plebanii. Jak później wyjaśniał, bał się, że Artur może coś zrobić duchownemu. Oprawcy pieniędzy było mało. Razem z kapłanem poszedł do pancernej szafy, skąd zabrał ponad 8 tys. zł. Następnie przeszli do kuchni. Oskarżony kazał duchownemu, by ten dał nóż. Zadał mu nim 9 ciosów w klatkę piersiową. Po wszystkim uciekł, a drzwi plebanii zamknął na klucz. Ksiądz Krakówko zmarł od zadanych mu ran.

W odczytanych przez sąd zeznaniach Artur K. dokładnie opisał, jak zabijał kapłana. - Do ręki wziąłem nóż, zgasiłem światło. Zadałem ciosy. Uderzyłem trzy razy, jeden po drugim w okolicę serca. Ani razu się nie odezwał. Padł na ziemię. Według mnie, to były trzy ciosy, ale nie wykluczam, że mogło ich być więcej.
Twierdził przy tym, że idąc na plebanię nie miał zamiaru zabijać. Jednak w trakcie rabunku zdanie zmienił. - Stwierdziłem, że nie warto zostawiać księdza przy życiu, że trzeba go zabić, żeby nic nie powiedział policji - zeznawał w trakcie śledztwa.

Wczoraj w zachowaniu Artura K. skruchy nie było widać. Rodzinie zabitego nie powiedział "przepraszam".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna