MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Morderczy moher

Konrad Kruszewski [email protected]
Palikot w śmiertelnym niebezpieczeństwie! Poseł PO nigdzie nie rusza się bez ochroniarza. Nawet do toalety.

Grozi mu zabicie na śmierć parasolką. A może nawet zadławienie moherowym beretem.

Palikot dostaje listy z pogróżkami. W jednym z nich nadawca żąda, aby Palikot przeprosił ojca Rydzyka i Kościół w Polsce. Tygodnik Wprost opublikował, jak rozumiem za zgodą samego śmiertelnie przerażonego posła, jeden z takich listów: "Daję ci szansę. Przeproś publicznie wielce szanownego ojca Tadeusza Rydzyka za zniewagę oraz Kościół w Polsce za bluźnierstwa, które wypowiedziałeś. Gdy tego nie uczynisz, dopadnę Cię. Już nie żyjesz. Będę bezwzględnym, bo jesteś podłym ku...sem. Nie dawaj instrukcji Panu Bogu, kanalio. Upoluję Cię. Mam na Ciebie czas. Będziesz mój".

Z treści tego i pozostałych listów wynika, że "zawodowy być może nawet morderca" jest słuchaczem Radia Maryja. Zważywszy na to, że przeciętny słuchacz Radia Maryja jest już od 10 lat na emeryturze i najczęściej jest już samotny, Palikotowi grozi uduszenie moherowym beretem przez 75-letniego dziadka, bądź zabicie parasolką przez 70-letnią babcię, która ewentualnie skorzysta z pomocy swojej jeszcze starszej sąsiadki.
Nie ma się co zatem dziwić, że w takiej sytuacji Palikot jest zmuszony do korzystania z ochrony osobistej. Tygodnik "Wprost" pisze, że "bodyguard towarzyszy Palikotowi na każdym kroku: w czasie co-dziennej pracy, spotkań z wyborcami, a nawet podczas występów w stacjach telewizyjnych".

Zwłaszcza podczas występów w telewizji, gdyż morderczy moher może kryć się wszędzie. Idzie Palikot do TVN24, bo tam najczęściej się prezentuje, do Moniki Olejnik, a tu się okazuje, że dziennikarka jest utajonym współpracownikiem ojca Tadeusza i w studiu telewizyjnym, na oczach milionów telewidzów, zdejmuje z nogi jeden z licznych pantofli ze swojej kolekcji i pantoflową szpilką przebija Palikotowe serce. A potem wypija krew, bo to wampirzyca.

A jak nie Olejnik, to Morozowski z Siekielskim, dwaj wynajęci przez redemptorystów kilerzy, zaduszą Palikota "kablem" od bezprzewodowego mikrofonu. Bo, jak mówi publicznie Palikot, Radio Maryja jest groźne i trzeba uważać.

Osoba publiczna, a zwłaszcza polityk powinien wiedzieć, że są granice śmieszności, których przekraczać nie wolno, bo po ich przekroczeniu publiczność reaguje znaczącym gestem pukania się w czoło. Palikot jest politykiem, który na takiej granicy często balansuje. Robienie z siebie ofiary, drżącej o życie z powodu słuchacza Radia Maryja, pokazuje, że Palikot równie często z niej spada.

Świadczy o tym przykład z podlubelskiej wsi, w której Palikot radził chłopom, w ramach akcji "PO rusza na wieś", aby zajęli się pędzeniem bimbru. "W skupie za tonę owsa płacą tylko 260 zł; ludzie zaczynają palić zbożem w piecach" - żalili się posłowi Januszowi Palikotowi chłopi z podlubelskiej Niedrzwicy, jak zrelacjonowała "Gazeta Wyborcza". I poseł znalazł radę: "Nie możecie myśleć w kategoriach sprzedaży owsa, soku czy mleka. Zawsze znajdzie się ktoś, kto wyprodukuje taniej. Przecież z nadwyżki możecie zrobić destylat alkoholu i go sprzedać" - poradził.

Prawdę mówiąc, niektórzy chłopi i bez tej rady znali ten sposób od dawna i nawet go stosowali. Z tym, że głośno się do tego nie przyznawali, bo za to groziła konfiskata aparatury, wyprodukowanego zacieru, że o innych karach, włącznie z więzieniem, nie wspomnę. I teraz, po tej radzie Palikota zastanawiają się, czy prawo się już na tyle zmieniło, że można to ujawnić.

Ja bym nie radził, poseł, swego czasu wybitny producent wódek, na destylacie oczywiście zna się, jak mało kto, ale na prawie już znacznie mniej. I tak dobrze, że nie poradził, aby zamiast owsa zasiać w szklarniach pewne "zioło", bo na nim zarobią jeszcze lepiej. Radziłbym zatem aparatury z bagien nie wyciągać, ziemianek w lasach nie zakopywać.

A za cały komentarz do tej historii niech posłuży pan Bronek z tej podlubelskiej wioski, który tak w "Gazecie Wyborczej" skomentował rady posła Palikota: "Pędzenie bimbru w całej wsi? To całe gadanie o kant d... można by potłuc..."

Bo pan Bronek i na destylacie się zna, a na prawie, w przeciwieństwie do posła, znać się po prostu musi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna