Liderem jest największy w regionie urząd - białostocki magistrat. Tu na nagrody dla pracowników poszło prawie 1,3 mln zł. W Suwałkach mniej - 286 tys. Ale i tu, i tu, nagrodzono niemal wszystkich. Za to w Łomży i Ełku trzeba sobie na nagrodę zasłużyć.
W stolicy woj. podlaskiego przyjęto zasadę, że wysokość nagrody zależy od zajmowanego stanowiska. Dlatego prezydent Tadeusz Truskolaski najhojniejszy był dla swoich zastępców. Ci dostali 23 i 45 tys. zł.
- Dotyczy to Renaty Przygodzkiej i Adama Polińskiego. Tylko oni pełnili funkcję zastępcy prezydenta przez pełne dwanaście miesięcy 2014 roku - mówi Urszula Boublej z białostockiego magistratu.
Z kolei dyrektorzy departamentów dostali od 3 do 20 tys. złotych. Najmniej, bo po około 800 zł, otrzymali pracownicy obsługi technicznej i administracyjnej.
Niemal wszyscy urzędnicy dostali też coroczne nagrody w Suwałkach. Ale tu były uznaniowe. Wystarczyło jednak w niczym nie "podpaść" szefowi i nie mieć na koncie nagany. Zastrzyk gotówki ominął też osoby zatrudnione na zastępstwo bądź czasowo w związku z prowadzeniem projektu.
W sumie nagrody dostało więc 200 spośród 210 urzędników. Najwyraźniej każdy z nich wykazał się kreatywnością i innowacyjnością, bądź podjął się działań wykraczających poza obowiązki zawodowe. Takie m.in. są warunki przyznania nagrody uznaniowej.
Czym konkretnie wykazali się pracownicy? Taką odpowiedź trudno uzyskać. - To naczelnicy wydziałów zgłaszali pracowników do nagrody. Im bardziej się ktoś wyróżniał, tym większa szansa na nagrodę - odpowiada wymijająco Jarosław Filipowicz, rzecznik suwalskiego ratusza. - W urzędzie jednak nikt prochu nie wymyśli. Mamy konkretne zadania do wykonania i musimy się z nich wywiązać.
Urzędnicy przyznają jednak, choć nieoficjalnie, że podobny system nagradzania jest mało motywujący. Trudno bowiem przypuszczać, że 300-400 zł brutto, które otrzyma szeregowy pracownik będzie dla niego zachętą do bardziej wytężonej pracy.
Dlatego w niektórych urzędach zmieniono zasady przyznawania nagród. Na przykład władze Łomży i Ełku wydały na ten cel odpowiednio 61,2 tys. zł i 65,7 tys. zł. To znacznie mniej niż np. w Suwałkach, ale za to kwoty nagród były nieporównanie większe. Na przykład pracownicy odpowiedzialni za przygotowanie unijnych projektów otrzymywali nawet po kilka tys. zł.
- Nagroda, którą otrzymuje każdy, nie ma charakteru nagrody - uważa Marcin Radziłowicz, sekretarz w ełckim magistracie. - Chodzi o to, żeby pracownik odczuł tę sumę w portfelu.
Zarówno w Ełku, jak i Łomży nagrody przyznano więc zaledwie kilkudziesięciu osobom.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?