Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznajcie Lucynę Tkaczuk - laureatkę plebiscytu Nasz sołtys

Redakcja
Poznajcie Lucynę Tkaczuk - laureatkę plebiscytu Nasz sołtysLucyna Tkaczuk zajęła 1. miejsce w plebiscycie Nasz sołtys  i dostała od swoich kolegów z pracy niezwykły prezent – VIP-owskie grabie
Poznajcie Lucynę Tkaczuk - laureatkę plebiscytu Nasz sołtysLucyna Tkaczuk zajęła 1. miejsce w plebiscycie Nasz sołtys i dostała od swoich kolegów z pracy niezwykły prezent – VIP-owskie grabie Fot. Wojciech Wojtkielewicz
Lubię organizować. Jak się nic nie dzieje, mam depresję - tak mówi o sobie Lucyna Tkaczuk, która zajęła 1. miejsce w plebiscycie „Nasz sołtys”. Ogrodniki koło Bielska Podlaskiego to jej ukochana, rodzinna wieś. Za swój największy sukces jako sołtysa uważa integrację mieszkańców. W plebiscycie Gazety Współczesnej pani Lucyna startowała po raz pierwszy, choć sołtysem jest już drugą kadencję. Do udziału namówili ją koledzy z pracy. Dziś nie żałuje tej decyzji. W głosowaniu otrzymała ponad 10 tys. SMS-ów – to olbrzymie wsparcie.

 – Chciałabym podziękować tym wszystkim, którzy na mnie głosowali – nie kryje wzruszenia sołtys wsi Ogrodniki. – Oczywiście, że się ucieszyłam z wygranej. Kto by się nie ucieszył. Poczułam się doceniona.

Wsparcia udzielili jej z pewnością mieszkańcy. Ale nie tylko. Wieś Ogrodniki nie jest zbyt duża, liczy ok. 80 osób. Jej wygrana to zapewne też efekt mobilizacji wszystkich jej znajomych i rodziny.

Kiedy zostawała sołtysem w 2011 roku, Ogrodniki wyglądały jak typowa wieś na południu województwa. Społeczność starzała się. We wsi nie było ani jednego dziecka. Z tego też powodu nie przejeżdżał tędy szkolny autobus. Miejscowa świetlica niszczała, aż żal było patrzeć. Grupa mieszkańców namówiła ją do kandydowania w wyborach. Powiedzieli: Spróbuj, jeśli nie ty, to nic się tutaj nie zmieni. Trudno się dziwić tej propozycji. Pani Lucyna to osoba pełna energii i chęci do działania. A przede wszystkim taka, której zależy na Ogrodnikach. W końcu to jej rodzinna wieś, do której wróciła po latach. Dlatego ludziom nie odmówiła i podjęła się postawionego przed nią wyzwania.

Dziś w Ogrodnikach jest już zupełnie inaczej. Nawet dzieci zaczęły się rodzić. W miejscowości jest już 14 młodych mieszkańców.

 

–  Jedno małżeństwo przyszło do dziadków, drugie pobudowało się, trzecie kupiło dom i tak to poszło – wspomina pani sołtys. – A wiem, że wkrótce zamieszkają u nas kolejne dwa młode małżeństwa. To cieszy.

Wieś się rozwija. Drogi są wyasfaltowane, a ludzie mają wszelkie wygody. Jednak tym, co panią Lucynę cieszy najbardziej jest to, że udało jej się zintegrować mieszkańców.

– Do momentu, kiedy nie byłam jeszcze sołtysem wieś żyła swoim życiem, każdy sobie – opowiada. – Potem zaproponowałam ludziom wspólne robienie porządków.

 

I to się przyjęło. Młodzi biorą grabie, piły i przychodzą. A później, jeśli pogoda pozwala jest ognisko, rozmowy. W drugim roku sołtysowania udało się wyremontować część świetlicy. Wprawdzie tylko dwa pomieszczenia, ale i tak zrobiło się przyjemnie. Wcześniej obiekt wyglądał dość obskurnie. Teraz miło się tam spotkać. Niedawno odbyła się tam religijna uroczystość. Cała wieś przyszła na obiad. Były dzieci, gwar i radość. Ludzie są otwarci do siebie.

Lucyna Tkaczuk na brak obowiązków nie narzeka. Codziennie rano wyjeżdża do Białegostoku do pracy. Wraca po południu i zajmuje się swoją działką – ranczem, jak ją żartobliwie nazywa. Roboty jest tu pełno od kwietnia do końca listopada. Jest ogród, są kwiaty. Wszystkiego trzeba dopatrzeć, żeby ładnie wyglądało. Tu nie ma miejsca na fuszerkę – w końcu bycie sołtysem zobowiązuje. Trzeba dawać ludziom dobry przykład. Do Białegostoku dojeżdża od 11 lat. Łatwo nie jest, ale mówi że się przyzwyczaiła.

– Jakoś staram się wszystkiemu sprostać – mówi pani sołtys.

Na swoim ranczu odpoczywa w kontakcie z naturą. Praca w ogródku czy koszenie trawy odstresowuje ją po pracy. Choć bez pracy zawodowej też by jej było ciężko. Od 29 lat jest pracownikiem Poczty Polskiej. Przeszła wiele szczebli kariery. Była i listonoszem, i panią z okienka. Pracowała w tzw. rezerwie, czyli gdzie potrzebny był pracownik, tam ją kierowano. Dziś pracuje w biurze i robi analizy. Jest bardzo lubiana. Kiedy wygrała w plebiscycie „Gazety Współczesnej” dostała od swoich kolegów z pokoju niezwykły prezent. Były to drewniane grabie z piękną kokardą i napisem: Sołtys  Całego Narodu 2016. Koledzy żartowali, żeby grabiła nimi tylko do siebie.

– Na pewno przydadzą się na działce – śmieje się 48-latka.

Koledzy jednak na tym nie poprzestali. Na drzwiach do ich biura zawisło zdjęcie ki informacja, że została Sołtysem Roku 2016.

Pani Lucyna swoją energią mogłaby obdarować kilka osób. Nie dość, że pracuje zawodowo, na działce i w sołectwie, także w pracy angażuje się społecznie – udziela się w komitecie do spraw sportu. Jest też radną w gminie Bielsk Podlaski.

 

– Kiedy coś organizuję, czuje się w swoim żywiole – mówi. – Bez tego byłoby mi trudno żyć. Jak nic się nie dzieje, to w depresję wpadam.

Czasem ma „doły”,  jak każdy. W końcu obowiązki sołtysa nie zawsze są przyjemne. Czasem są pewne niedogodności.

– Jak to w pracy z ludźmi. Nie da się każdemu dogodzić – wskazuje. – Człowiek się stara,  a czasem ktoś mu kładzie kłody pod nogi. Wtedy jest mi przykro. Ale cóż, takie jest życie. Generalnie, bardzo lubię ludzi.

Pani Lucyna nie zniechęca się. Motywująco działa na nią perspektywa wyjazdu. Lubi odpoczynek w górach, albo gdzieś nad wodą. Wraca jak nowo narodzona.

– Czytać to teraz nie mam kiedy – opowiada o swoich zainteresowaniach. – Działka absorbuje mnie całkowicie. Po książkę sięgam zimą, kiedy wieczory są dłuższe i nie ma prac ogrodowych.

Jej porażki? Wiadomo, potrzeb jest dużo i dużo chciałoby się we wsi zrobić. Przeszkoda jest jednak ta sama co zawsze – brak pieniędzy.

– Gmina jest duża i sołectw jest dużo – wskazuje. – I wszędzie trzeba coś zrobić, czy drogi wyremontować, czy świetlicę poprawić. Ale nie patrzę na to jak na wielki problem.

Skupia się na tym, co można zrobić. Na przykład ostatnio udało jej się pozyskać unijny grant w wysokości 4,5 tys. zł. Pieniądze pójdą na budowę boiska dla dzieci. Obok świetlicy jest spory plac i ludzie stwierdzili, że przydałoby się go zagospodarować, żeby dzieci nie grały w piłkę na ulicy.

– Może to nie są duże pieniądze, ale zawsze coś – uważa.

Tym bardziej, że gmina też obiecała pomoc.

Julia Szypulska

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna