Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przenieśmy Galerię Sław NHL i Camp Nou na Stadion Miejski w Białymstoku. Nie czekajmy!

Dariusz Klimaszewski
Dariusz Klimaszewski
Dariusz Klimaszewski Archiwum
Władze Białegostoku kombinują, jaką wybudować halę widowiskowo-sportową i za co, a tymczasem dofinansowywać trzeba Stadion Miejski. Nie czarujmy się, ten piękny obiekt, poza dniami meczowymi Jagiellonii, jest martwy. Do wizyty na nim i jego zwiedzania nie zachęcają m.in. puste pomieszczenia pod trybunami. Niby spółka stadionowa próbuje je wynająć, ale idzie to z dużymi oporami.

I powiem szczerze, nie wierzę, że w najbliższej przyszłości obiekt będzie wychodził finansowo na swoje. Optymizmu nie wzbudza choćby informacja zamieszczona na internetowej stronie spółki: „Superfinał Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego, Podlaski Festyn Piwa, a także Międzynarodowe Turnieje Piłkarskie i niezapomniane emocje dla fanów piłki nożnej to tegoroczna oferta Stadionu Miejskiego w Białymstoku”. Nawet, jak dodamy do tego kilka koncertów, targów i imprez dla młodzieży, to planowana działalność w 2016 roku jest bardzo, ale to bardzo skromna.

Dlatego uważam, że radni, zamiast myśleć o hali, powinni jak najszybciej podjąć decyzję o utworzeniu na stadionie muzeum sportu regionalnego (pomysł już zgłoszono). Placówka, połączona ze sklepem z bogatym asortymentem pamiątek Jagiellonii i sportowych gadżetów, z pewnością byłaby zachętą do odwiedzenia stadionu w dzień powszedni i przynosiłaby dochód. I spółce miejskiej, i ekstrakla-sowemu klubowi.

Jak się robi taki biznes mogłem doświadczyć w Toronto i Barcelonie. W Kanadzie odwiedziłem Galerię Sław NHL, czyli muzeum poświęcone hokejowi na lodzie (nie tylko najlepszej na świecie lidze). W Katalonii zwiedziłem Camp Nou: gabinet prezesa FC Barcelona, szatnie zespołów, gabinety odnowy, kaplicę. Obie te wycieczki kończyły się... wejściem do sklepów z pamiątkami. A w nich moc gadżetów (kosztowały w przeliczeniu od kilku złotych do kilku tysięcy) i moc klientów. Zamożniejsi mogli sobie kupić wieczne pióra znanych marek z herbami klubów, a dzieci np. owocowe cukierki owinięte papierkami w barwach i z herbem Barcy.

I tu dochodzimy do pamiątkarskiego biznesu. Sławnym klubom, ze sławnymi zawodnikami przynosi on corocznie kilkadziesiąt milionów euro dochodu. Polskie kluby ani nie są sławne, ani nie mają sław. Niemniej powoli uczą się od najlepszych. Na przykład zmieniają wzory strojów piłkarskich, aby corocznie kibice kupowali nowe. I Legia Warszawa w roku swego 100-lecia liczy, że sprzeda swe pamiątki już za 10 milionów złotych.

Myślę, że Jagiellonia nie miałaby nic przeciwko prowadzeniu sklepu przy muzeum na stadionie. Ale żeby muzeum było atrakcyjne, musi powstać jak najszybciej. Niestety, powoli od nas odchodzą bowiem bohaterowie z lat, kiedy nasze kluby były wielosekcyjne. Tak jak np. Jagiellonia, której barw bronili z powodzeniem nie tylko piłkarze, ale też lekkoatleci, judocy, szermierze, pływacy, łucznicy czy szachiści.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna