Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielona granica jak spot wyborczy. Kto chce nas podzielić? Komentarz redaktora naczelnego

Adam Jakuć
Adam Jakuć
Spotkanie z publicznością przed premierą filmu Zielona granica w kinie Helios w Białymstoku 22 września 2023r.
Spotkanie z publicznością przed premierą filmu Zielona granica w kinie Helios w Białymstoku 22 września 2023r. Wojciech Wojtkielewicz
Od kilku dni premiera filmu „Zielona granica” Agnieszki Holland wywołuje skrajne reakcje wśród Polaków. Poszedłem i ja do kina, aby przekonać się, kto i dlaczego chce znów nas podzielić?

Kontrowersje budzi już sam plakat promujący produkcję. Widzimy na nim główną bohaterkę (Maję Ostaszewską), obejmującą głowę imigranta, który ma zamknięte oczy. Scena do złudzenia przypomina obraz Matki Boskiej z martwym ciałem Pana Jezusa... Obok jest podtytuł: „Pomaganie nie jest nielegalne”.

„Zielona granica” przenosi nas w okres kryzysu imigracyjnego na granicy polsko-białoruskiej. Jest chłodna jesień 2021 roku. Reżyserka tak prowadzi narrację, że widz może mieć wrażenie, że ogląda film dokumentalny. Jakby wszystko było oparte na faktach, ale czy aby na pewno wszystko?

Historia jest przedstawiana oczami czterech bohaterów: syryjskiej rodziny, która chce dostać się do Szwecji, młodego strażnika granicznego, który przeżywa rozterki moralne związane z pushbackami, aktywistów opiekujących się imigrantami w lesie oraz psycholożki z Warszawy - Julii (Maja Ostaszewska), która postanawia im pomóc.

Protest wicemarszałka Sebastiana Łukaszewicza. W kinie Helios w galerii Alfa w Białymstoku. Tuż przed emisją filmu "Zielona granica"

Nie przeczę, Agnieszka Holland jest sprawną reżyserką i manipulatorką. Z syryjskiej rodziny, która chce przez Białoruś i Polskę przedostać się do Szwecji, tworzy niejako symbol wszystkich imigrantów. Matka, ojciec, dziadek i troje małych dzieci. Biedni, zziębnięci, głodni, spragnieni. Wszyscy stają się ofiarami strażników granicznych. Są przepychani z Białorusi do Polski i z powrotem, i tak w kółko. Twórczyni wprawnie gra na emocjach widzów. Każe polskim i białoruskim strażnikom wręcz prześladować bezbronne kobiety w ciąży, płaczące dzieci i słabych starców. Jeśli Holland pokazuje młodych mężczyzn, to tylko jako wystraszonych i bezsilnych dużych chłopców.

W filmie nie zobaczymy brutalnego ataku na polską granicę i polskich strażników, który dobrze pamiętamy z relacji telewizyjnych. Nie zobaczymy „uzbrojonego” w kije i kamienie tłumu młodych, silnych i agresywnych imigrantów, którzy stanowili - jak wiemy - większość. Z jakiś względów reżyserka to przemilczała.

Naszych strażników przedstawia za to jako tępe narzędzie w rękach „rasistowskiego rządu”, jak mówi bogaty warszawiak, Bogdan - drugoplanowy bohater grany przez Macieja Stuhra. W „Zielonej granicy” Holland chce nam obrzydzić polski mundur. Wymyśleni przez nią funkcjonariusze znęcają się nad imigrantami i aktywistami, piją wódkę w pracy, są wulgarni wobec kobiet. Tylko jeden młody strażnik ma wyrzuty sumienia, z którymi nie umie sobie poradzić.

Przeciwwagą dla nieludzko zachowujących się mundurowych są - wedle Holland - młodzi przyjezdni aktywiści z grupy „Granica”, którzy niosą ofiarną pomoc imigrantom, chowającym się w lesie. Tylko oni potrafią okazać ludzkie uczucia... Do aktywistów dołącza psycholożka Julia, która od pół roku mieszka z dwoma psami na Podlasiu. Wyjechała z Warszawy po śmierci męża, który zmarł na COVID... W puszczy chciała zapomnieć o trudnej przeszłości i odnaleźć spokój. Niesiona odruchem serca rusza imigrantom na pomoc.

Podlasianie są niemal nieobecni w tym filmie. Holland sprowadza nas do szarej, biernej, prymitywnej, ogłupionej propagandą „reakcyjnego reżimu” (kolejna złota myśl Bogdana z Warszawy) masy. Stanowimy ledwie kontrastowe tło dla „wykształconych, wrażliwych i aktywnych” mieszkańców z dużych miast... Filmowe podlaskie szpitale wyglądają niemal jak za komuny, a nasz komisariat policji różni się od komendy SB tylko obecnością krzyża na ścianie (bo metody pracy są te same).

Film kończą sceny z granicy polsko-ukraińskiej, kiedy polskie służby mundurowe z życzliwością przyjmowały uchodźców z Ukrainy. Autorka w ten sposób niejako pyta, czym się różnią Ukraińcy, że Polacy ich lepiej potraktowali od muzułmanów. Holland chyba nie dostrzega różnicy między uchodźcą wojennym a imigrantem, który szuka lepszego życia.

Słynna reżyserka zrobiła czarno-biały film, pełen przemilczeń. Nie tylko w znaczeniu dosłownym. Grubą kreską narysowała dobrych aktywistów i złych funkcjonariuszy. Oskarżyła państwo polskie i Polaków o rasizm, a Unię Europejską o bezczynność. Ani słowa uwagi nie poświęca ani przestępczości, fanatyzmowi czy życiu „na socjalu” środowisk imigranckich na Zachodzie Europy. Nie odnosi się do tego, że imigracja ekonomiczna jest wynikiem działalności mocarstw kolonialnych.

Za to w filmie pojawiają się nazwiska i wizerunki polityków Zjednoczonej Prawicy jako tych, którzy mają stać za niehumanitarnym traktowaniem imigrantów. Nie ma w filmie miejsca ani dla Łukaszenki, ani dla Putina, którzy zorganizowali tę zbrodniczą akcję jako zemstę na Europie za sankcje, ani Angeli Merkel, która zapraszała kiedyś imigrantów do Europy.

Holland mogła zrobić ponadczasowy dramat, nawiązujący do tragedii greckiej o nierozwiązywalnym konflikcie obu równorzędnych racji. Ale nie zrobiła. Na trudne i skomplikowane pytania, postanowiła znaleźć łatwe i prostackie odpowiedzi. W trakcie kampanii wyborczej opowiedziała się za jedną ze stron wojny polsko-polskiej. Z imigrantami postąpiła tak samo jak dyktator Łukaszenka. Wykorzystała ich do doraźnej walki politycznej. Zrobiła nie dzieło, tylko spot wyborczy.

Czytaj także:

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zielona granica jak spot wyborczy. Kto chce nas podzielić? Komentarz redaktora naczelnego - Kurier Poranny

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna