Tragedia w Boćkach. Ojciec śmiertelnie potrącił synka
Do dramatu doszło w sobotę (26.08) późnym popołudniem. O śmierci 10-miesięcznego chłopczyka policję poinformowali ratownicy z punktu medycznego w Boćkach (pow. bielski). To tam w akcie desperacji, licząc na szybką pomoc, rodzina przywiozła ranne dziecko. Reanimacja nie przyniosła niestety efektu. Życia niemowlęcia nie udało się uratować.
Czytaj też:
Jak informuje prokuratora, pierwotnie krewni chłopca prezentowali wersję, że na ich prywatną posesję wjechał obcy samochód i to jego kierowca potrącił chłopca, po czym uciekł z miejsca wypadku. Ostatecznie śledczy ustalili, że było inaczej, a sprawcą śmiertelnego potrącenia był ojciec dziecka.
Do składania fałszywych zeznań synową i syna miał nakłaniać 64-letni dziadek chłopczyka.
- Chodziło o pomoc synowi w uniknięciu odpowiedzialności karnej - tłumaczy Adam Naumczuk, szef Prokuratury Rejonowej w Bielsku Podlaskim, która wyjaśnia okoliczności tej tragedii.
Kierowca był trzeźwy. Szczegółów nie pamięta
Prokurator dodaje, że 64-latek nie przyznał się do winy. Za poplecznictwo, utrudnianie postępowania i nakłanianie do tworzenia fałszywych dowodów grozi mu kara do 8 lat więzienia. Z kolei do 5 lat pozbawienia wolności kierującemu Jeep Cherokee 44-latkowi.
- Mężczyźnie temu przedstawiliśmy zarzut nieumyślonego spowodowania śmierci. Podejrzany przyznał się. Powiedział, że w chwili zdarzenia razem z rodziną szykowali się do wyjazdu. Podczas wyprowadzania samochodu z podwórka widział żonę z drugim starszym dzieckiem na rękach. Drugiego dziecka nie zauważył, aż nagle poczuł, że w coś uderzył - mówi prokurator. - Z naszych ustaleń wynika, że był nieszczęśliwy wypadek.
Zobacz także:
Jak informowała wcześniej policja, kierowca był trzeźwy. W czasie przesłuchania 44-latek nie potrafił jednak opisać, jak 10-miesięczny niechodzący synek znalazł się przy samochodzie i którą częścią auta został potrącony.
Ojciec się przyznaje, dziadek nie. Obaj pozostaną na wolności
Obaj podejrzani mieszkańcy Bociek zostali zatrzymani w weekend i trafili do policyjnego aresztu. Po usłyszeniu zarzutów wyszli na wolność.
- Naszym zdaniem stan faktyczny został ustalony. Na chwilę obecną nie ma obawy matactwa ze strony podejrzanych - wyjaśnia brak środków zapobiegawczych prokurator Naumczuk.
Dodaje, że przesłuchani zostali już główni świadkowie, w tym ratownicy medyczni, którzy reanimowali chłopca, pierwsi wezwani do interwencji policjanci oraz żona 44-latka. Na wtorek zaplanowano sekcję zwłok chłopca, która ostatecznie wyjaśni przyczyny jego śmierci.
Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Oddano hołd ofiarom Zbrodni Katyńskiej. Złożono wieniec na grobie Kazimierza Sabbata
- Szef MSZ: Albo Rosja zostanie pokonana, albo będzie stała u naszych granic
- Lecisz do Londynu? Uważaj. Na słynnym lotnisku rozpoczynają się strajki
- Niedziela była wspaniała. A jaki będzie poniedziałek? Sprawdź prognozę pogody