Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia w Boćkach. Nie żyje 10-miesięczne dziecko potrącone przez samochód. Ojciec i dziadek z zarzutami

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
Według prokuratury śmierć chłopca była następstwem nieszczęśliwego wypadku
Według prokuratury śmierć chłopca była następstwem nieszczęśliwego wypadku Wojciech Wojtkielewicz/ archiwum Polska Press/ zdjęcie ilustracyjne
44-latek kierujący jeepem usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci synka. 64-letni dziadek chłopca odpowie za nakłanianie członków rodziny do składania fałszywych zeznań i utrudnianie postępowania karnego. To skutek weekendowej tragedii w Boćkach. Obaj podejrzani pozostaną na wolności.

Tragedia w Boćkach. Ojciec śmiertelnie potrącił synka

Do dramatu doszło w sobotę (26.08) późnym popołudniem. O śmierci 10-miesięcznego chłopczyka policję poinformowali ratownicy z punktu medycznego w Boćkach (pow. bielski). To tam w akcie desperacji, licząc na szybką pomoc, rodzina przywiozła ranne dziecko. Reanimacja nie przyniosła niestety efektu. Życia niemowlęcia nie udało się uratować.

Czytaj też:

Jak informuje prokuratora, pierwotnie krewni chłopca prezentowali wersję, że na ich prywatną posesję wjechał obcy samochód i to jego kierowca potrącił chłopca, po czym uciekł z miejsca wypadku. Ostatecznie śledczy ustalili, że było inaczej, a sprawcą śmiertelnego potrącenia był ojciec dziecka.

Do składania fałszywych zeznań synową i syna miał nakłaniać 64-letni dziadek chłopczyka.

- Chodziło o pomoc synowi w uniknięciu odpowiedzialności karnej - tłumaczy Adam Naumczuk, szef Prokuratury Rejonowej w Bielsku Podlaskim, która wyjaśnia okoliczności tej tragedii.

Kierowca był trzeźwy. Szczegółów nie pamięta

Prokurator dodaje, że 64-latek nie przyznał się do winy. Za poplecznictwo, utrudnianie postępowania i nakłanianie do tworzenia fałszywych dowodów grozi mu kara do 8 lat więzienia. Z kolei do 5 lat pozbawienia wolności kierującemu Jeep Cherokee 44-latkowi.

- Mężczyźnie temu przedstawiliśmy zarzut nieumyślonego spowodowania śmierci. Podejrzany przyznał się. Powiedział, że w chwili zdarzenia razem z rodziną szykowali się do wyjazdu. Podczas wyprowadzania samochodu z podwórka widział żonę z drugim starszym dzieckiem na rękach. Drugiego dziecka nie zauważył, aż nagle poczuł, że w coś uderzył - mówi prokurator. - Z naszych ustaleń wynika, że był nieszczęśliwy wypadek.

Zobacz także:

Jak informowała wcześniej policja, kierowca był trzeźwy. W czasie przesłuchania 44-latek nie potrafił jednak opisać, jak 10-miesięczny niechodzący synek znalazł się przy samochodzie i którą częścią auta został potrącony.

Ojciec się przyznaje, dziadek nie. Obaj pozostaną na wolności

Obaj podejrzani mieszkańcy Bociek zostali zatrzymani w weekend i trafili do policyjnego aresztu. Po usłyszeniu zarzutów wyszli na wolność.

- Naszym zdaniem stan faktyczny został ustalony. Na chwilę obecną nie ma obawy matactwa ze strony podejrzanych - wyjaśnia brak środków zapobiegawczych prokurator Naumczuk.

Dodaje, że przesłuchani zostali już główni świadkowie, w tym ratownicy medyczni, którzy reanimowali chłopca, pierwsi wezwani do interwencji policjanci oraz żona 44-latka. Na wtorek zaplanowano sekcję zwłok chłopca, która ostatecznie wyjaśni przyczyny jego śmierci.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna