Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zarabiają dużo, ale mniej niż w innych miastach

(tom)
W ubiegłym roku najwięcej zarobił G. Kochanowicz, prezes PWiK.
W ubiegłym roku najwięcej zarobił G. Kochanowicz, prezes PWiK. Archiwum
O takich zarobkach przeciętny suwalczanin może tylko pomarzyć. Okazuje się jednak, że w innych miastach regionu prezesi spółek komunalnych otrzymują jeszcze więcej pieniędzy.

Zarobki szefów tych firm co roku, gdy publikowane są oświadczenia majątkowe, budzą kontrowersje. Głównie dlatego, że większość spółek, to monopoliści na swoich rynkach. Mieszkańcy, czy chcą czy nie chcą, muszą korzystać z usług wodociągowych. Ciepło do większości domów płynie też z jednego źródła. A po mieście można jeździć autobusami tylko jednej firmy.

Spółki, generalnie, powinny na siebie zarabiać. W Suwałkach tak dzieje się w przypadku Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji, Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, Przedsiębiorstwa Gospodarki Odpadami oraz Targowisk Miejskich. Dotowane są natomiast Park Naukowo-Technologiczny oraz Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej.

Jak mówi Jarosław Filipowicz, rzecznik prasowy suwalskiego ratusza, miasta dopłacają do działalności wszystkich polskich parków naukowo-technologicznych. Trudno więc, by w Suwałkach było inaczej.

PGK otrzymuje natomiast pieniądze na deficytową komunikację miejską. Miasto nie ma w tym przypadku żadnego wyboru, bo komunikację musi zapewnić. Ale spłaca także kredyty, jakie spółka zaciągnęła swego czasu na budowę bloków komunalnych. Oczywiste jest jednak, że gdyby na płace kierownictwa szło w PGK mniej pieniędzy, firma mogłaby choćby dokładać się do spłaty kredytu.

Najwięcej spośród prezesów spółek komunalnych zarobił w ubiegłym roku Grzegorz Kochanowicz, kierujący PWIK. To 151,8 tys. zł. Daleko mu jednak do swojego odpowiednika z Ełku. Ten zainkasował aż 321,7 tys. zł. Dyrektor białostockich Wodociągów zarobił z kolei 153,1 tys. zł, a łomżyńskich - 172,8 tys. zł. Dodajmy, że na tle innych miast, ceny wody i ścieków są w Suwałkach w miarę przyzwoite - znacznie niższe niż w Ełku i nieco niższe od łomżyńskich. Tylko w Białymstoku jest taniej.

Drugą pozycję na liście dochodów zajmuje Tadeusz Szaciło, prezes PEC. Zarobił 136,6 tys. zł. To również najmniej w regionie. Prezesi z Łomży i Białegostoku osiągnęli dochód o 20 tys. zł wyższy, a szef ełckiej spółki - aż o 44 tys. zł.

Trzecia pozycja przypada Markowi Giedrojciowi, kierującemu PGK. Zarobił 131,2 tys. zł. To znacznie mniej od prezesa białostockiej spółki działającej w tej samej branży i porównywalne z szefem ełckiej komunikacji.

Dwaj kolejni suwalscy prezesi - Zbigniew Makarewicz (PGO) i Zbigniew Walendze-wicz (TM) zarobili nieco mniej niż M. Giedrojć. Pierwszy - 126 tys. zł, drugi - 122,6 tys. zł.

Najmniej, bo 100 tys. zł, zainkasował w ubiegłym roku Wiktor Raczkowski, były już prezes Parku Naukowo-Technologicznego. Jego zasadnicza pensja, to "jedynie" 88 tys. zł rocznie. Ale 12 tys. zł dorobił sobie jeszcze na umowach-zleceniach. To i tak mniej niż w ubiegłym roku. Z umów-zleceń Raczkowski otrzymał wówczas ponad 42 tys. zł. Dodatkowe pieniądze otrzymywał za koordynowanie nowych inwestycji na terenie Parku Naukowo-Technologicznego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna