Chcemy pracy, a nie urlopów

- Nie spodziewałam się, że przed świętami będę musiała siedzieć w domu. Mieliśmy dostać na talony, ale wszystko przepadło. Wypłata też pewnie będzie mniejsza. Mam nadzieję, że po świętach nasz zakład jeszcze będzie istniał - martwi się pani Krystyna, która opowiedziała nam o sytuacji w ZEM-ie. - Pracuję tam już kilkanaście lat. Żeby tylko nie było żadnych zwolnień, bo gdzie ja teraz pracę znajdę?!

W ZEM-ie produkowane są instalacje elektryczne do samochodów. Pracownicy ełckiego zakładu są kolejnymi ofiarami kryzysu gospodarczego. 80 proc. produkcji idzie bowiem na eksport.

Problemy firmy zaczęły się kilka lat temu, razem z bankructwem Daewoo. Po latach ciężkiej pracy zakład stanął wreszcie na nogi.

- Ten rok był dla nas bardzo dobry. Zwiększaliśmy stopniowo zatrudnienie. Na okres próbny przyjęliśmy prawie 200 osób. Z częścią zarząd podpisał umowy - mówi Tadeusz Durko, szef zakładowej "Solidarności".

Pierwsze oznaki tegorocznych kłopotów pojawiły się dopiero miesiąc temu. Jednak - jak twierdzi szef "S" - nic nie wskazywało na to, że produkcja będzie aż tak mała.

Na razie zarząd nie planuje żadnych zwolnień. Nie planuje też, niestety, przedłużania umów pracownikom, którym niedługo kończą się kontrakty.

- Spadła sprzedaż samochodów, więc spadły i zamówienia. Ale sytuacja jest bardzo dynamiczna. Poszukujemy nowych odbiorców i mam nadzieję, że nie tylko uda się nam utrzymać obecne zatrudnienie, ale i zatrzymać tych, którym niedługo kończą się umowy - dodaje Tadeusz Durko.

Mimo wielu prób, nie udało się nam usłyszeć komentarza prezesa Edmunda Sokołowskiego na temat kondycji zakładu. Do tematu wrócimy.