Mariusz i Jarek najpierw pracowali w Londynie. Oszczędzali, żeby przywieźć coś do Polski. Wreszcie pierwszy biznes: butik w galerii handlowej. Dwa lata temu wierzyli, że im się uda. Dziś do swego sklepu dokładają ostatnie oszczędności. I nie wiedzą, jak powiedzieć swoim rodzinom, że już wkrótce nie będą mieli nic.
Nie będzie niczego
- Po prostu: nic nie będzie. Dokładnie tak, jak mówił Kononowicz - gorzko śmieje się Mariusz. - Na razie dokładamy do interesu, wydając ostatnie pieniądze, odłożone na czarną godzinę. Ale to jest czarna dziura - biznes dzisiaj pochłania każde pieniądze, a sytuacja wcale się nie zmienia. Jesteśmy w pułapce: ani pracować, ani rezygnować. Tragedia.
Halina, właścicielka innego butiku, zaczęła już wyprzedawać sprzęty domowe. Na pierwszy ogień poszedł telewizor. - Mówię jej: kobieto, nie tędy droga. Bo w końcu nie tylko zostaniesz bez firmy i z długami, ale nawet normalnego domu nie będziesz miała - kręci głową Jerzy, który w biznesie pracuje już 20 lat, więc niejeden kryzys przeżył. Ma sklepy nie tylko w Białymstoku, ale i w centralnej Polsce, współpracuje z międzynarodowym koncernem, więc jeszcze jakoś sobie radzi. Wie, że ma lepiej od wielu sąsiadów z galerii. I to nie tylko od kupców lokalnych.
W fatalnej sytuacji są też duże ogólnopolskie sieci, które pootwierały sklepy w Białymstoku licząc na spore zyski. Dziś dokładają do butików. Chętnie by je zamknęły, ale nie mogą się wycofać. Podpisały takie umowy najmu lokali w galeriach, że stały się ich więźniami na okres obowiązywania umowy. Najczęściej to pięć lat, ale niektórzy podpisali je nawet na dziesięć. Takiej umowy nie można wypowiedzieć. Grożą za to gigantyczne kary.
- Koledze naliczyli milion złotych - opowiadają białostoccy przedsiębiorcy. Milion robi wrażenie - przecież nie sposób tego spłacić! Dla większości kupców to kwota nie do wyobrażenia. Miesięczne obroty w ich sklepach wynoszą dziś ok. 10 tys. zł. Z tego trzeba zapłacić za towar, pracownikom, opłacić media i - najważniejsze - czynsz.
To się skończy na ulicach - jak za Leppera
- A czynsz to często właśnie 8-10 tys. zł - mówi Jerzy. - Standardowa stawka w Białymstoku to 30-40 euro za metr kwadratowy. A euro przez ostatnie miesiące ciągle idzie w górę. Oceniam, że od października z tego powodu czynsze wzrosły nam o jakieś 30 proc. A obroty w porównaniu do ubiegłego roku spadły o ok. 60 proc. Więc skąd brać na czynsz? No proszę mi powiedzieć, skąd?
Dlatego ja myślę, że kary nakładane przez galerię będą straszyć ludzi tylko do pewnego czasu. Bo jak człowiek nie ma już nic, już wszystko stracił, to co za różnica, czy ktoś mu każe zapłacić 500 tys. zł, milion czy pięć milionów? Ja pani mówię, to się skończy na ulicach. Jak za Leppera. Tylko on i jego ludzie rozrzucali zboże na torach. A my będziemy ciuchy na ulice wyrzucać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?