Taki obrazek oglądam niemal w każdą niedzielę. I zawsze się zastanawiam: co tak rano w dzień świąteczny wygania ludzi z domów do sklepu, bez czego nie mogą się obejść?
Gdy więc przychodzi kolejna niedziela, robię test. Jestem klientką, jedną z wielu. Kupuję mleko do kawy, sałatkę i jabłka. Ale przy okazji podglądam zawartość innych koszyków. Wiem, że to nieeleganckie, ale zawodowa ciekawość nie daje mi spokoju. I już wiem. Chleb, mleko, papierosy, alkohol, owoce, warzywa, pieczarki, wędliny, mięso, nabiał, lody, szampon do włosów. W koszykach ląduje dosłownie wszystko. To samo, co kupujemy każdego dnia. Żadne produkty pierwszej potrzeby.
Co więcej, nie są to towary, których nie moglibyśmy kupić w sobotę. Przez jeden dzień mleko przecież nie skwaśnieje, chleb nie sczerstwieje, o szamponie do włosów, który nie straci swoich cudownych właściwości, nawet nie wspominając.
Moje podglądactwo koszyków upewniło mnie w jednym: że przez sklepy czynne w piątek, świątek i niedzielę, wszyscy - także ja - zrobiliśmy się szalenie wygodniccy. A przecież wiem, że da się zaplanować zakupy w sobotę. Doskonale to pamiętam.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?