Na początku było spijanie sobie z dzióbków. I absolutnie nic nie zapowiadało nadciągającej nieuchronnie katastrofy na linii Kulikowska-Cydzik. Ale w końcu stało się. Nagle coś zaczęło mocno śmierdzieć. Nie bez przyczyny. Bo radnego z burmistrz miasta poróżniło, nomen omen, nie zalatujące bynajmniej perfumą, wysypisko w Karczach. A raczej podejście do jego rozwiązania.
Już na specjalnej sesji w sierpniu radny Cydzik kilkakrotnie na forum publicznym deklarował: "nie czapkowałem nigdy żadnej władzy i pani burmistrz czapkował też nie będę". Ale, jak się później okazało, to było tylko preludium. Bo takiego obrotu sprawy, jaka miała miejsce podczas piątkowej komisji rewizyjnej, chyba nikt się nie spodziewał. Antoni Cydzik stwierdził, że "strzeli" panią burmistrz do prokuratury. Ma za co. Chciała zlecić jakiejś firmie rozebranie budynku, który... nie istnieje. Ale jak było naprawdę, to już będą wyjaśniać śledczy.
Faktem jest, że trudno teraz będzie udawać, że na linii Kulikowska-Cydzik nic się nie zmieniło. Nie każdy wszak koalicjant donosi na swojego politycznego sojusznika do prokuratury.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?