Sprawa „wróżki” nie dawała mi spokoju od chwili, gdy tylko ją poznałam. Nie mogłam uwierzyć, jak dorosła kobieta, matka dwójki dzieci, dysponująca sporym majątkiem, może dać tak się omotać innej kobiecie, która sztukę manipulacji pewnie ma w małym palcu? Przykład z życia wzięty, z mieszkanką Sokółki w roli ofiary pokazuje, że można (notabene, to świetny scenariusz na film).
Trudno zrozumieć kobietę, która niesiona ufnością, wierzyła, że „wróżka” za wielkie pieniądze, sięgające pół miliona złotych, jest w stanie uchronić jej syna przed chorobą nowotworową. Ale tę matczyną miłość, troskę o dziecko można jakoś wytłumaczyć. Bo matka dla dziecka zrobi wszystko.
Ale jakimi motywami kierowała się owa „wróżka”, to już sprawa bardziej złożona. Czy tylko chęcią zarobku na nieszczęściu innej osoby? Jakimż trzeba być człowiekiem, wyzutym z jakiejkolwiek empatii, żeby nie tylko „wydoić” matkę z kasy, ale jeszcze utwierdzać w przekonaniu, że nad jej dzieckiem wisi groźba śmiertelnego niebezpieczeństwa.
Dobrze, że sąd skazał „wróżkę”. Dobrze, że znamy jej nazwisko i twarz. Ku przestrodze...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?